Kierunek: Czyściec
rowerowy blog
Info
Jestem Dawko z Newsalty. Przejechałem 2289.40 kilometrów, w tym 120.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.96 km/h Więcej o mnie.Moja flota
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2011, Czerwiec10 - 9
- 2011, Maj12 - 27
- 2011, Kwiecień3 - 34
- 2011, Marzec27 - 39
- 2011, Luty2 - 6
Muzyka3>
Dane wyjazdu:
21.63 km
1.00 km teren
00:52 h
24.96 km/h:
Maks. pr.:47.99 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:EXPERT-ka
Under this weather such shadows are blossoming
Sobota, 26 marca 2011 · dodano: 26.03.2011 | Komentarze 2
Po odzyskaniu Expert-ki z rąk rowerowych konowałów (sorry, chłopaki... tak naprawdę doceniam waszą robotę) i nocnym (a jakże) rozdziewiczeniu jej nowiutkiego napędu, wstałem rankiem zdradzając nieomylne symptomy rowerowego głodu. Wczorajsza spacerowa drobnostka tylko mnie rozdrażniła. Co komu po karmelowym piwku, kiedy ma się ochotę na setę? Ba, na pół litra czyściochy, albo litr siwuchy! Chciałem więcej, chciałem dalej, chciałem szybciej i chciałem JUŻ! Tym bardziej, że zaraz po tym, jak wstałem z łóżka, natknąłem się na Kocuriadowego Jakubka... o żesz w... wpakowała w niego tyle rowerowego botoksu, że wygląda teraz jak bolid, a raczej (skoro o botoksie mowa) jak jakaś cholerna Natalie Portman z biustem Pameli Anderson, pośladkami Jay Lo... i w dodatku jeszcze na sterydach... masakra po prostu. Gdybym to ja jeździł na tym rowerze, miałbym chyba cały czas wrażenie, że drwiąco mówi do mnie: „no dawaj, cieniasie! Co tak wolno?” No ale nie jeżdżę. No właśnie. Jeżdżę na Expert-ce. A Expert-ka od wczoraj kusi mnie nową kasetą, nowymi manetkami, nowymi korbami i nowym łańcuszkiem.Nowe serce EXPERT-ki© Dawko
Co prawda, kasetka miała być dopiero w przyszłym sezonie, ale po demontażu starej (celem oczyszczenia) okazało się, że najczęściej używane przełożenia przypominają raczej piłę tarczową, a nie zębatkę... się jeździ, się zużyło. No i także pod tym względem trzeba było podrasować Expert-kę nieco wcześniej niż zakładałem.
Zerknąłem na nią czule, z kwadratowym wdziękiem Arnolda Sz. rzuciłem nieśmiertelne „I’ll be back” i opanowawszy ślinotok ruszyłem do kuchni. Podszedłem do okna i... znienawidziłem świat. Normalnie nie darzę świata przesadnie serdecznym uczuciem, ale pieprzona biała kurzawa na zewnątrz przysłoniła mi zupełnie te kilka dobrych stron, które świat (mimo wszystko) niewątpliwie posiada. Jak ja, kurwa, nie znoszę zimy. We wszelkich jej możliwych postaciach. Nawet tej wigiliowo-zakupowo-watowo-słodkiej nienawidzę, skoro jeszcze w marcu muszę za nią płacić jebany haracz. I tych lukrowanych lodem widoczków z gór też nie cierpię. A tzw. białe szaleństwo, jako szaleństwo właśnie proponuję leczyć. Małysz i spółka mają igielit (zresztą Małysz już się nie chce bawić w tej piaskownicy, a spółka średnio panuje nad foremkami i szpadelkiem), Kowalczyk może dostać jakieś nartorolki. I po ch... komu zima?
Odwróciłem się od okna i najwyraźniej miałem coś straszliwego w oczach, bo koty rozpierzchły się przede mną, chowając się po kątach. Wróciłem do Expert-ki i widokiem jej wdzięków próbowałem przegonić zły nastrój. Chwilę później wstała Kocuriada i podziwialiśmy rowerowe cudeńka oboje. Dzień mijał, a my z trudem oderwawszy się od bike’owych piękności przypomnieliśmy sobie o codziennych obowiązkach. Nie uszło jednak naszej uwadze, że pogoda zaczęła się poprawiać. I z każdym centymetrem wysychającego asfaltu rosła nasza nadzieja, że jednak wytoczymy dziś na drogi nasze Neue Wunderwaffen, siejąc strach i zamęt w okolicznych wioskach.
Nasz sen ziścił się koło 16. Wyjechaliśmy wolniutko, rozkoszując się cichym szmerem nowej biżuterii. Choć tak zupełnie cichutkie to nasze napędy jeszcze nie są. Ewidentnie potrzebują jakiejś stówki, może dwóch, na dotarcie. Nowe manetki sprawiają wrażenie wyraźnie szybszych, zwłaszcza podczas redukcji. Rok temu, po przesiadce na korby Deore wydawało mi się, że po minięciu najniższego położenia, korba jakby oddaje włożoną w nią wcześniej siłę. Teraz kiedy przesiadłem się na SLX nie mam takiego odczucia. Korby wydają się za to ... niesamowicie... lekkie... nie wiem, nie potrafię lepiej tego nazwać (rzeczywista różnica masy nie jest przecież aż tak duża, by noga czuła to tak wyraźnie (?) ). Próbowałem wyciągnąć od Kocuriady coś na temat jej wrażeń z kręcenia XT-kami, ale z błyskiem rowerowego zabójcy w oczach rzuciła tylko: „w domu... bo powietrze zimne”.
Po 10km zatrzymałem się, co by sporządzić małą dokumentację fotograficzną. Kocuriada, zniesmaczona zimnem i urzeczona swoimi nowymi korbkami, pognała dalej, jakby nie mogła się od nich odkleić. Próbowałem ją potem ścignąć, zmieniając drugą część wycieczki w małą tempówkę, ale najwyraźniej za dużo czasu zmitrężyłem z aparatem, a Kocuriada się nie oszczędzała. Tak czy inaczej, mimo że jakieś 80% pozostałego dystansu stanowił podjazd, sunęło się naprawdę zacnie. W międzyczasie zaczął, co prawda, pruszyć bardzo delikatny śnieżek, ale w tej temperaturze płatki niknęły na moich oczach, zanim jeszcze zdążyły dotknąć asfaltu. Z dziką Schadenfreude zaśmiałem się zimie prosto w twarz i podkręciłem tempo, jakbym w ten sposób mógł przyśpieszyć jej agonię. Do domu wpadłem niedługo po Kocuriadzie i wzajemnie się przekrzykując, pląsając, cytując wieszczów i śpiewając pieśni – o zgrozo – patriotyczne, zaczęliśmy wymieniać się wrażeniami. A potem pożarliśmy KASZANKĘ! Kaszankę XTR – taka dobra była.
Kategoria 1. Infernum <...50>
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!