Info

avatar Jestem Dawko z Newsalty. Przejechałem 2289.40 kilometrów, w tym 120.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.96 km/h Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Dawko.bikestats.pl

Archiwum bloga

Muzyka








































































Dane wyjazdu:
56.58 km 0.50 km teren
02:16 h 24.96 km/h:
Maks. pr.:45.16 km/h
Temperatura:
HR max:188 (%)
HR avg:146 (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:EXPERT-ka

Pumped up kicks

Środa, 8 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 3

Tak zwany świat ma zawsze mnóstwo argumentów... świat rozprasza... świat to bachor, który dopomina się uwagi... skupia ją jak soczewka i rozpieprza jak pryzmat. Ani się obejrzysz, a rowery przykrywa smutna warstwa dwudniowego kurzu. Wyruszam więc odkurzyć Expert-kę na (wz)górkach. Ostatnio podobny zamysł skończył się połowicznym sukcesem... co oznacza, że – zdejmując różówe okulary propagandy sukcesu – wdrapałem się na ledwie połowę z zaplanowanych podjazdów, a pokonywaniu dwu ostatnich towarzyszyły myśli o sporządzeniu ostatniej woli (spalcie mnie, popiół rozsypcie na wietrze... i takie tam).

Nic dziwnego, że dziś zaczynam z większym respektem. Tym bardziej, że po niebie porusza się z wolna wielki celownik granatowych chmur, szukający ofiary dla swych deszczowych pocisków. Na parnych ulicach jeszcze pustki – moment ciszy przed tornadem popołudniowych powrotów do domu. Funduję sobie długą, spokojną rozgrzewkę. Słońca nie widać, ale jest gorąco... gorąco i duszno – powietrze na domami, polami jest nieruchome i wręcz sine... okolica wygląda jak pucułowata twarz gigantycznego dziecka, które wstrzymało oddech.

Zaczynam pierwszy długi, jednostajny podjazd... wskazania pulsu i prędkości zaczynąją się ze sobą ścigać... wiatr trochę pomaga, więc zapinam twardsze przełożenie i błyskawicznie mijam szczyt... teraz dopiero jest gorąco... ale generalnie poszło lekko, łatwo i przyjemnie... na drugim podjeździe podobnie... na trzecim, czwartym i piątym też... dopiero szósty kosztuje mnie troszkę więcej, ale pocieszam się, że teraz wiatr dla odmiany mi przeszkadza... choć z drugiej strony chłodzi... na osłoniętych od niego odcinkach temperatura jest wyczuwalnie wyższa o kilka stopni... stojące powietrze wydaje się wręcz gęste i lepkie... podjeżdżając mam wrażenie, jakby koła zatapiały się w asfalcie... albo jakbym musiał przepychać się przez tłum, czy brodzić w wodzie pełnej czepiających się kostek wodorostów...

Wreszcie mijam szczyt i ustawiam się najpierw bokiem a potem tyłem do wiatru i mogę trochę odpocząć. Wciągam się bez problemu na kolejne dwie górki, czując z satysfakją, że napompowane uda mają jeszcze rezerwy. Teraz jeszcze tylko długi, łagodny podjazd, który połykam spokojnym, niewysilonym tempem i jestem w domu. Zadowolony, że nie poległem równie sromotnie, jak ostatnio, mam wreszcie trochę czasu, żeby nacieszyć się znajomym krajobrazem. Spokojna okolica wydaje się uśpiona i jakby przygnieciona ciężkim powietrzem. Ciężkim, ale świeżym... przynajmniej do momentu, kiedy tuż przed zakrętem nie wyrasta tuż przede mną autobus, zostawiając za sobą obrzydliwie czarne chmursko... Kiedy mijam zakręt i spaliny się rozwiewają, widzę jak autobus właśnie wyprzedza rowerzystę... chwila wahania i rozpoznaję Lobotomika, który zerknął za siebie i też mnie dostrzegł...

To nie było deja vu, ale w tym momencie wiedziałem już dokładnie, jak spędzę najbliższe kilkadziesiąt minut. Zatrzymałem rower koło Lobotomika, który zaczekał, aż do niego dociągnę... Amor cicho stęknął, kiedy zsuwałem się z siodełka... zupełnie jakby też miał dosyć tej duchoty... – "Piwko?” – zapytał (retorycznie) Lobotomik...


Komentarze
Dawko
| 07:31 piątek, 17 czerwca 2011 | linkuj It's our nature... and nature is always too strong...
lobotomik
| 14:24 czwartek, 16 czerwca 2011 | linkuj Tzn. We're too damn predictable:)
lobotomik
| 14:23 czwartek, 16 czerwca 2011 | linkuj We're to damn predictable
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!